31 stycznia 2015

Tak jest zawsze...

Logika...
Szukaj miłości.
Znajdź ją.
Czuj jak zmienia twoje życie.
Patrz jak cię obezwładnia.
Bądź szczęśliwa.
Czuj się wyjątkowa.
Poczekaj.
Czuj się niedoceniona, niepotrzebna.
Poczekaj.
Patrz jak nowe uczucie cię obezwładnia.
Poczekaj. Daj szasę.
Patrz jak nic się nie zmienia.
Poczekaj.
No właśnie "poczekaj" bo obezwładniona nie potrafisz robić nic innego...  /~Muza

Miłych ferii :3

Dzisiaj ferie rozpoczęły województwa Pomorskie, Śląskie i Łódzkie. Czyż to nie brzmi pięknie?
Pół roku ciężkiej pracy- a teraz zasłużony odpoczynek.
Co zrobisz w te ferie?
Może wreszcie wyjdziesz z domu?
Może spotkasz się ze znajomymi?
Może przeczytasz książkę, której przeczytanie tak długo odkładałeś?
Może spotkasz miłość swojego życia? (albo przynajmniej miesiąca)
Może odwiedzisz kogoś bliskiego?
Może przypomnisz sobie o pewnych ludziach i sprawach?
Może...
Ale powiem ci co zrobisz na pewno ( no... w 99% )
Zalegniesz na kanapie przed telewizorem.
Po raz setny odmrozisz sobie rękę na myszce od komputera.
Będziesz narzekać na pogodę za oknem.
Zarwiesz noc na grach lub rozmowach ze znajomymi i będziesz spać do południa.

Rozwiń swe skrzydła i pokaż, że możesz i umiesz WIĘCEJ!
Także miłych ferii :)

PS. Drogie osoby, które nie zaczęły jeszcze ferii....Wytrzymacie :)    /~Muza


30 stycznia 2015

Rasizm...

Zastanawialiście się kiedyś nad słowem rasizm? Jak by nie patrzeć pochodzi od słowa rasa.
Czyżby rasa człowieka? Jak można dzielić ludzi na rasy? Czy są inni? Albo co więcej, GORSI???
Wszystkie uprzedzenia względem nich są zdecydowanie bezpodstawne! Dlaczego wrzucamy wszystkich "do jednego worka"?
Nie ukrywajmy, że kiedyś cyganie byli znani powszechnie z kradzieży i tzw. "kombinowania". Przecież niemała grupa dzisiejszych "cyganów" jest wykształcona, ułożona, ale niestety nie szanowana... Dlaczego? Ze względu na rasizm!!!
Na drugi ogień weźmy przedstawicieli rasy czarnej. Jesteś "czarny"? Czyli pewnie jesteś dziki, nieokrzesany, czy nawet nie warty uwagi. Jesteś "tanią siłą roboczą". Nie nadajesz się do niczego innego! Ile razy spotykamy się z takimi uwagami? Wyzywanie się od "murzynów" też jest śmieszne i obraźliwe? Dlaczego? Przecież tylu tzw. murzynów odosi sukcesy w nauce. Są inteligentni i ułożeni.

Nauczmy się żyć bez uprzedzeń! Nie chcesz być oceniany? Nie oceniaj! Jeśli potrafisz kochać- kochaj bezwarunkowo. Niech kolor skóry i pochodzenie nie gra roli.

P.S. Serce nie potrafi być rasistą. Pamiętaj o tym... /~Muza

29 stycznia 2015

Zastanawiałeś się nad tym?

Dlaczego?!

Mówią cieszmy się z małych rzeczy. Małe jest piękne...
Dlaczego wszystkie problemy muszą być duże?
Dlaczego mężczyzna musi być duży?
Dlaczego "wszystko" w kobiecie musi być duże?
Dlaczego cena szczęścia jest tak duża?
Dlaczego smutek w nas jest tak duży?
Dlaczego nie potrafimy się cieszyć tym co dostajemy od życia? Dlaczego wszystko musimy zwiększać?
Nauczmy się żyć tak, jakby każdy dzień był ostatni. Jakby każda chwila była tą najważniejszą. Jakby świat był idealny...Jakbyś TY był idealny.../~Muza

26 stycznia 2015

Count...on me.


Ostatni post był swtorzony właśnie dla najmłodszych, więc może dzisiaj, jak na dzieci przystało...

Nauczymy się "liczyć"...
1 uczucie
2 serca
3 osoby
4 rany
1000 przeszkód.      /~Muza


25 stycznia 2015

Na Wstępie...

Witajcie, mam nadzieję, moi przyszli czytelnicy!

Nazywam się Ola, a moim hobby jest pisanie. To właśnie ono zainspirowało mnie do założenia bloga. Na tym blogu będą pojawiały się opowiadania, mini-książki i inne rzeczy, które akurat uznam za... fajne? xD 

Mam wielką nadzieję, że blog wam się spodoba i będziecie wracać do niego. Będę starała się prowadzić go w sposób ciekawy. Posty nie będą pojawiać się regularnie, więc odwiedzajcie mnie co jakiś czas. ;3
Pozdrawiam, Muza.

Tajemnicze spotkanie

Zanim zaczniecie to czytać, to chciałabym żebyście wiedzieli, że wstępnie opowiadanie to było pisanie z myślą o najmłodszych. Jednak można w nim znaleźć "drugie dno" ukazujące problemy dzisiejszych czasów. Problemy w związkach, oraz ukazuje uległość i bezsilność mężczyzn, względem kobiet. Życzę miłej lektury.

Tajemnicze spotkanie

          Była ciemna noc. Już ucichły śpiewy ptaków leśnych.  Już żaby nie skaczą po liliach wodnych. Las niczym matwy, skrywał niejdną tajemnicę. Podobnie ona, niczym martwa leżała na brzegu jeziora i wpatrywała się ślepo w lustro wody. To cudne dziewczę o długich lokowanych włosach, ubrane w zwiewną, białą szatę nie widziało nic poza sobą. W oddali bacznie przyglądał jej się młodzieńniec o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach oraz w poszarzałej koszuli i spodniach. 
          W pewnym momencie blade lico pięknej damy poczuło na sobie ten wzrok. Przeszywał on ją od stóp do głów. Gdy odwróciła głowę, ujrzała młodzieńca o mocnych rysach twarzy, który nie spuszczając z niej wzroku, ani na chwilę, powoli zbilżał się do niej. Dziewczyna wstała i ruszyła także w jego stronę i z ciekawością mu się przyglądała swymi popielatymi oczyma. Stanęli twarzą w twarz. Dziewczyna patrzyła na młodzieńca. Patrzyła, ale jakby nie widziała. 
-Co tu robisz w lesie, tak późną porą?- zapytał chłopak.
-Obserwowałam swe odbiciew blasku księżyca, co na niebie kręgi zatacza- odpowiedziała bez uczuć.
-Zwą mnie Alan- przedstawił się chłopak.
Dziewczyna odwróciła głowę, pokazując brak zainteresowania rozmową.
-A jak ci na imię?- zapytał Alan.
-Apolonea.-odparła.
-Gdzie znajduje się twa chatka? Gdzie mieszkasz?- zapytał.
Dziewczyna patrzyła na niego, jakby nie rozumiejąc co do niej mówi.
-Nie przychodź tu więcej.-powiedziała ze stoickim spokojem dziewczyna,
-A czemuż to? Twa uroda ukoiła me wszystkie troski. Będę tu przychodził codziennie. Muszę.-odparł
Nagle oczom chłopaka ukazał się promień jakby słoneczny i objął sylwetkę dziewczyny. Następnie promień zniknął, a razem z nim Apolonea,W tamtym momencie Alan wiedział już, że nie może jej zostawić, i że musi jeszcze raz ujrzeć...
          Następnego dnia znów przyszedł do lasu, nad to samo jezioro. Szukał swej ukochanej, lecz bez skutku. Przeczesał całą okolicę, ale jej nie było. Jej nie było, a jego serce łkało. Pełen goryczy wrócił do swej chatki na skraju lasu, narąbał drewna, podpalił kociołek i zjadł, przygotowaną przez siebie, zupę. Następnie poszedł spać i stało się coś nieprawdopodobnego. Jego ukochana odwiedziła go we śnie. Miała na sobie piękną niebieską suknię podkręslającą jej szczupłą talię i przykuwające uwagę świecące kręgi nad jej obliczem. Otworzyła swe pełne czerwone usta i zaczęła przemawiać:
-Alanie! Zaklinam cię, nie przychodź więcej nad to jezioro. Nie szukaj mnie. Nie przychodź do tego lasu! Nie wolno ci! Jeśli jednak złamiesz moje zakazy, ach biada ci, biada powiadam. Gdy tylko się tu zbliżysz, spotka cię okrutna kara! Dlatego zapamiętaj moje słowa, nie wolno ci!
Nie możesz...
I wtedy stała się ciemność. Zapadła cisza. Przerwał ją kogut. Jakby bezlitośnie zapiał tylko po to, by przerwać mu te błogie chwile ze swoją ukochaną...
          Długo walczył sam ze sobą . Miał wrażenie, że przegrywał. Nie potrafił usiedzieć w miejscu. Nie potrafił nie myśleć o Apolonei. Poszedł tam. Poszedł do lasu, lecz tym razem nie było tam strasznie. Było wręcz pięknie. Drzewa otaczały całe jezioro. Kolorowe liście i owoce dodawały temu miejscu uroku. Ale Alan cały czas myślał tylko o jednym. Myślał o niej. Cały czas miał ją przed oczami i czuł wczorajsze powietrze przesączone jej zapachem. Nagle poczuł dreszcze na swoim ciele. Poczuł lodoawaty powiew wiatru na swym karku. Każdy kolejny moment sprawiał, że jego ciałem miotały coraz to nowe uczucia. Poczynając od strachu, kończąc na szczęściu, kiedy jego oczom ukazała się postać, której tak bardzo się bał, ale też nie potrafił wyobrazić sobie dalszego życia bez bez niej.
-Dlaczego tu przyszedłeś? Czyż cię nie ostrzegłam?- zapytała bez emocji.
-Nie potrafiłem wytrzymać ani chwili dłużej. Proszę, daj mi szansę. Twa uroda, twe usta, twe delikatne lico zmieniło całe moje życie. I choćbym miał dziś zginąć, nie wyprę się tego nigdy!
Dziewczyna z uwagą słuchała młodzieńca. Gdy skończył mówić, rzekła do niego:
-Przyszedłeś tu, więc musi spotkać cię kara. Twe usta już nigdy nie wypowiedzą ni jednego słowa, a twa krtań już nie zadrży by wydać dźwięk. A teraz odejdź! Odejdź stąd dopóki możesz...
Zrozpaczony Alan udał się do domu. Znów zastała go noc. Ponownie powieki okryły jego zielone oczy i zasnął, lecz nagle znalazł się na polanie. Polana była pełna kwiatów, a na niebie świeciło słońce, którego promienie muskały twarz Alana. Wtem zauważył Apoloneę. Tym razem w sukni z kwiatów i w wianku na głowie podeszła do niego i rzekła:
-Twa odwaga jest pełna podziwu. Wiedz, że została zauważona. Jeżeli każde, wczoraj wypowiedziane słowo było prawdą, twoja kara zostanie ci odpuszczona, ale jest jeden warunek. Musisz to udowodnić. Jeśli nie zawiedziesz, zostaniesz ze mna na zawsza, ale jeśli choć raz wyprzesz się tego co mówiłeś już na zawsze stracisz głos, ale twe ciało ogarnie moc, która cię zniewoli, a ty nie będziesz mógł  nic z tym zrobić...
Chłopak obudził się i zrozumiał, że jego głos powrócił, lecz nie mógł zapomnieć swego snu.
          Po pewnym czasie wybrał się na konną przejażdżkę  po okolicy. Lubił to robić. Jego koń był piękny, dobrze zbudowany i silny. Jego maść to siwa jabłkowita, był to koń rasy Quarter Horse. Stępem przemierzali brzeża lasu, cały czas okrążając rzeczkę,kiedy nagle koń zarżał i stanął jak wryty. Przyleciał do nich rój pszczół. Jedna z nich wyleciała przed szereg i zaczęła rozmowę z Alanem.
-Witaj, chyba jesteś głodny...-powiedziała pszczoła.
Faktycznie był, rano nie miał głowy, by zajmować się tak przyziemnymi sprawami, jak jedzenie...
-Mam dla ciebie kuszącą propozycję, czy masz ochotę na odrobinkę naszego miodu? Jest najsłodszy ze wszystkich!- ciągnęła dalej pszczoła.
-Tak! Bardzo chętnie-powiedział Alan z uśmiechem.
-Ale jest jeden warunek...coś chcielibyśmy od ciebie usłyszeć. Twoje usta muszą nas utwierdzić w tym, że nie darzysz żadnym uczuciem...Apolonei- rzekła pszczoła.
-Nie ma mowy! Uczucie jakim ją darzę jest cenniejsze od waszego miodu!
Dał koniu łydki i ruszyli dalej. Jego włosy swobodnie powiewały na wietrze. Roszkoszował się każdą chwilą, lecz nagle pojawiła się przed nim nieduża postać i nakazała mu się zatrzymać. Zeskoczył z konia, przywitał się i zaczęli rozmowę:
-Witaj wędrowcze! Co cię tu sprowadza?- zapytał.
-Akurat wyjechałem na przejażdżkę konną. Mieszkam niedaleko-odparł.
-Ach, tak...Bo widzisz...mam tu całkiem duży kociołek złota i chciałem się nim z kimś podzielić, może chciałbyś trochę?- zapytał.
-Ależ tak! Daj mi, choć odrobinkę.- odpowiedział Alan.
-Naturalnie, lecz...złoto jest tylko dla tych, których los nie obdarzył miłością...Dużo tego złota, nie sądzisz?- zaczął kusić Alana gnom.
Gnom pokazał Alanowi pełniutki kociołek złota.
-To wszystko może być twoje, ale czy spełniasz warunek, o którym ci mówiłem?- zapytał.
Alan nie wiedział co robić...
-Tak...znaczy nie. Nie spełniam. Przykro mi, muszę jechać...Bywaj!-powiedział.
Wsiadł na konia i jeszcze przez chwilę przyglądał się złotu, które przecież mogło być jego, ale odjechał. Słońce przestało nagle świecić, a jego oczym ukazała się piękność o czerwonych włosach i cerze, niczym porcelana. Jej oczy były duże i hipnotyzujące. Była dla niego idealana pod każdym aspektem. Ruchem ręki pokazała mu, by do niej podszedł. Alan zsiadł z konia i zbliżył się...
-Witaj wędrowcze, co tu robisz tak późną porą? Chodź tu do mnie. Możemy razem pobiegać i pobawić się nad brzegiem wody.- rzekła piękność.
-Ach naprawdę chciałbym, lecz nie mogę. Przyrzekłem swej ukochanej, że będę jej wierny...-powiedział Alan.
-Czyż nie mówisz o Apolonei? Ona nie potrafi kochać. Nie ma uczuć. Wszystko co robi jest instynktowne. Każdy jej ruch jest spontaniczny, nie jest przemyślany. A za to ja mogę dać ci wszystko, co tylko chcesz! Chodź do mnie! Chodź!- Zachęcała go piękność.
Alan nie miał pojęcia co robić, a jeśli wszystko jest prawdą... A co jeśli Apolonea nie potrafi kochać, a może nawet być kochaną. Może to wszystko nie ma sensu...
I tak rozmyślał, aż w końcu podszedł bliżej do piękności, chwycił ją za rękę i ruszyli razem przed siebie. Czuł się wspaniale.
          Biegli razem przez polanę, kiedy nagle ukazał im się obraz Apolonei w czarnej sukience, stojącej na burzowej chmurze.
-Nie dotrzymałeś danej mi obietnicy. Teraz musis ponieść karę.- rzekła jak zwykle, spokojnie Apolonea.
Nagle ziemia się rozstąpiła. Wiatr szarpał Alana i powoli obezwładniał jego ciało, by całkiem wyczerpany opadłna zieimię już na zawsze...Chciał już tylko ostatni raz powiedzieć:
"Pomocy!" lecz jego głos znowu stał się niemy. Jego duszę pochłonęła ciemność, a ciało, niczym bryła lodu leżało samotnie do końca świata...